Przez cały ten rok przeczytałam mnóstwo książek. Oj, tak. Zarówno tych dobrych, jak i złych. Specjalnie dla Was wybrałam 5 najlepszych ...


 Przez cały ten rok przeczytałam mnóstwo książek. Oj, tak. Zarówno tych dobrych, jak i złych. Specjalnie dla Was wybrałam 5 najlepszych książek, które przeczytałam w 2015 roku. Niektóre z nich wyciskają łzy z oczu, a inne zapierają dech, ale jedno jest pewne - wszystkie są wspaniałe. A więc - książki w dłoń!

_________________________________________________________________________________


 Dotyk Julii

Tahereh Mafi 

  Julia jest przeklęta. A może obdarowana? 
Na pewno jest kimś więcej niż zwykłym
człowiekiem. Jej dotyk zabija, dlatego od wielu dni żyje w izolacji. Bezwzględni przywódcy Komitetu Odnowy chcą wykorzystać moc dziewczyny, aby zawładnąć światem, ale Julia nie ma zamiaru im pomagać. Co więcej - postanawia im się przeciwstawić. W tej walce nie będzie sama. W jej życiu pojawi się ktoś, kogo pokocha. Tylko czy będzie mogła mu zaufać?
  Powiem tylko tyle: ta książka zachwyca. Urzeka. Zdumiewa. Sprawia, że nie możesz przestać jej czytać i warczysz na każdego, kto Ci przerwie. Natychmiast zabierasz się za pozostałe i łapiesz oddech, dopiero kiedy skończysz czytać ostatnie zdanie. Książka Dotyk Julii jest po prostu dobra. Tak dobra, że wiem, że będzie mi się podobała za rok, a nawet za dziesięć lat. Historia Julii zawiera w sobie jakąś magię, ale jest jednocześnie smutna i brutalnie prawdziwa.  A sama autorka, Tahereh Mafi, jest dla mnie absolutną mistrzynią w pisaniu. Sposób, w jaki buduje zdania, ożywia emocje i uczucia, sprawia, że mam ochotę sypać cytatami, które znam na pamięć.
  Dotyk Julii zapewnia śmiech i łzy, a także śmiech przez łzy,
bezsenne noce, zaparty dech w piersi i motylki w brzuchu.
Czytajcie, czytajcie, pamiętając przy tym, że ostrzegałam.

__________________________________________________________


 Seria Oddechy
Rebecca Donovan

  Gdy Emma wraca do miejsca, które 
nazywa domem, bo nie ma żadnego 
innego, o którym mogłaby tak myśleć, nigdy nie wie, co ją tam spotka. Tylko wyzwiska? A może bolesne uderzenia? Ile kolejnych ran i siniaków będzie musiała skrywać pod długimi rękawami?
  Dlatego Emma nie ma przyjaciół i robi wszystko, by mieć jak najlepsze wyniki w nauce – marzy o dniu, w którym będzie mogła wyrwać się z tego piekła.
  Tylko jedna osoba zna jej tajemnicę. Ale jest jeszcze ktoś, kto bardzo pragnie się do niej zbliżyć. Emma jednak za wszelką cenę chce tego uniknąć. Chociaż to rozrywa jej serce na kawałeczki.
 Cała seria jest wstrząsająca i chwyta za serce. Porusza trudne tematy i wywołuje całą gamę emocji - strach, ból, złść. W pewnych momentach aż chce się walić głową o ścianę z bezsilności. To nie jest wesoła książka. To nie jest łatwa książka. To nie jest książka dla ludzi o słabych nerwach. To książka o piekle, nadziei, że kiedyś można będzie się z niego wydostać. To książka o trudnej przyjaźni i miłości. O przemocy. To książka, która pokazuje, że każdy z nas ma... powód by oddychać.

_____________________________________________________________________________

 Wszystkie Jasne Miejsca 

Jennifer Niven

  Theodore jest zafascynowany śmiercią. Codziennie rozmyśla nad sposobami, w jakie mógłby pozbawić się życia, a jednocześnie nieustannie szuka – znajdując – czegoś, co pozwoliłoby mu pozostać na tym świecie. Violet żyje przyszłością i odlicza dni do zakończenia szkoły. Marzy o ucieczce od małego miasteczka w Indianie i niemijającej rozpaczy po śmierci siostry.
  Kiedy Finch i Violet spotykają się na szczycie szkolnej wieży – sześć pięter nad ziemią – nie do końca wiadomo, kto komu ratuje życie. A gdy ta zaskakująca para zaczyna pracować razem nad projektem geograficznym, by odkryć „cuda” Indiany, ruszają – jak to określa Finch – tam, gdzie poprowadzi ich droga: w miejsca maleńkie, dziwaczne, piękne, brzydkie i zaskakujące.
 Cóż, to kolejna z niewesołych książek - ale chyba właśnie takie są najlepsze. Bo wywołują w nas emocje i uczucia, jakich nie doświadczamy na co dzień. I taka właśnie jest książka Wszystkie Jasne Miejsca. Porusza każdą strunę w naszym ciele. To jest książka o depresji, o bólu po stracie bliskiej osoby. Są w tej książce elementy humorystyczne, ale mimo tego gwarantuję Wam, że poleją się łzy. Ta książka jest niejednoznaczna.  Jest smutna, dziwaczna, piękna i zaskakująca. Dokładnie taka, jak życie.

_________________________________________________________________________________


 Maybe Someday 

Colleen Hoover 


  On, Ridge, gra na gitarze tak, że porusza każdego. Ale jego utworom brakuje jednego: tekstów. Gdy zauważa dziewczynę z sąsiedztwa śpiewającą do jego muzyki, postanawia ją bliżej poznać. 
  Ona, Sydney, ma poukładane życie: studiuje, pracuje, jest w stabilnym związku. Wszystko to rozpada się na kawałki w ciągu kilku godzin.
  Wkrótce tych dwoje odkryje, że razem mogą stworzyć coś wyjątkowego. Dowiedzą się także, jak łatwo złamać czyjeś serce…

 Ta książka jest pełna sprzeczności. Mamy tutaj idealną parę, miłość, poukładane życie i nagle pomiędzy nich wkracza ona, ta trzecia. Miłosny trójkąt. To nie może skończyć się dobrze. Bo cokolwiek by nie wybrała, i tak postąpi źle. To jest książka o skrupułach i moralności. Bo lepiej jest postąpić egoistycznie i wybrać swoje szczęście, czy szczęście kogoś innego? Jest tutaj rozdarcie pomiędzy tym, czego chcemy, a tym, co być powinno. 
  Pamiętacie, jak parę miesięcy temu na liście bestsellerów mogliśmy znaleźć Hopeless Colleen Hoover? Kolejna książka tej autorki, właśnie Maybe Someday, też porusza trudne tematy, przez co czyta się ją z zapartym tchem. 
  W książce macie też listę piosenek stworzonych do Maybe Someday. 
 Ta książka jest magiczna. Nietuzinkowa. Prawdziwa i życiowa.
 I zdecydowanie ja polecam.

_________________________________________________________________________________


Złodziejka książek
 Markus Zusak

  Liesel Meminger swoją pierwszą książkę kradnie podczas pogrzebu młodszego brata. To dzięki „Podręcznikowi grabarza” uczy się czytać i odkrywa moc słów. Później przyjdzie czas na kolejne książki: płonące na stosach 
nazistów, ukryte w biblioteczce żony burmistrza i wreszcie te własnoręcznie napisane… Ale Liesel żyje w 
niebezpiecznych czasach. Kiedy jej przybrana rodzina udziela schronienia Żydowi, świat dziewczynki zmienia się na zawsze…
  Nigdy nie rozumiałam fenomenu tej książki - aż wreszcie nadszedł ten moment, kiedy ją przeczytałam. I zrozumiałam.
  Akcja Złodziejki książki dzieje się w czasach drugiej Wojny Światowej. W Niemczech. Są to czasy niepewne. Ta książka pokazuje, że nie wszyscy Niemcy byli mordercami, że byli też tacy, którzy działali wbrew prawu. I ukrywali Żyda w swoim domu, na przykład. 
  Były takie momenty, kiedy czytałam tę książkę z uśmiechem na ustach. Bo doskonale rozumiałam i znałam uczucia Liesel, kiedy widziała bibliotekę pełną książek. Kiedy czytała. Czułam się, jakby w tej książce zostały napisane wszystkie uczucia, których ja nie potrafiłam wyrazić.
 Złodziejka książek to książka o przyjaźni i miłości w przyjaźni. Cieszę się, 
że Markus Zusak nie umieścił tam kolejnej łzawej, melodramatycznej miłości.  
Mamy tam coś o wiele cenniejszego. Przyjaźń, za którą można oddać życie.
  Gwarantuję, że uśmiejecie się przy tej książce bardzo. A może nawet
 będziecie płakać. Tak, czy inaczej, polecam ją każdemu.


______________________________________________


A wy? Jakie są wasze ulubione książki tego roku?


   Jakiś czas temu powiedziałam sobie, że w te święta zrobię jakąś wegetariańską potrawę, która będzie smaczna, wegetariańska, zdrowa, ni...


   Jakiś czas temu powiedziałam sobie, że w te święta zrobię jakąś wegetariańską potrawę, która będzie smaczna, wegetariańska, zdrowa, nieskomplikowana i naprawdę prosta, bo, jak mojego kota kocham, jestem totalną sierotą jeśli chodzi o gotowanie. Do moich kuchennych osiągnięć należy to, że przegotowałam jajka, aż zrobiły się sine. A kiedyś nawet próbowałam zrobić mochi, czyli japońskie albo chińskie (w każdym razie azjatyckie) kluski. No niby przepis był prosty, ale potem musiałam zeskrobywać mieszankę mąki i wody z blatu. Myślicie, że to już koniec moich kuchennych przygód? Nie! Ale pozwolę sobie odejść z resztką godności i już przechodzę do tematu. Weszłam na stronę Jadłonomia i znalazłam przepis na pasztet z fasoli. Był dokładnie taki jak szukałam i tylko miałam nadzieję, że dam rade go zrobić. O, tutaj macie link.
   Oczywiście w swoim lenistwie i niezachwianej pewności siebie przepisałam tylko te czynności z mojego przepisu, które wydawały się ważne. Reszty miałam się domyślić. 

 Co zrobiłam najpierw

   Na początek włożyłam dwie szklanki fasoli do garnka z letnią wodą, żeby się namoczyło przez noc.



   Na drugi dzień ugotowałam tą fasolę, usmażyłam cebulę, jabłko i czosnek na patelni. 



   Przygotowałam sobie przyprawy. Oczywiście popełniłam ten sam błąd, co zawsze. Zapomniałam wcześniej sprawdzić, czy mam wszystkie składniki. Nie miałam płatków owsianych. Więc, żeby jeszcze bardziej utrudnić sobie moje życie, wzięłam płatki musli i wydłubałam z nich jakieś śmieci, czyli płatki kokosa i suszone owoce. I tutaj taka moja mała inicjatywa - rodzynki.



   Kiedy wszystko już się ugotowało, przyszła pora na mielenie. Okazało się, że gdybym włożyła wszystkie składniki do miksera, on by się rozwalił. Więc (z małą pomocą) użyłam maszynki do mielenia mięsa. Doprawiłam. I włożyłam do piekarnika, a raczej moja mama włożyła, bo ,,Nie będziesz sama używała tego piekarnika, jeszcze cały dom podpalisz''. I słusznie. 
   Trochę się tam ten pasztet podpiekł i wyjęłam go wcześniej, żeby się nie spalił. Spróbowałam i powiem wam, że nawet zjadliwe. I nawet dobre. Pasztet z wierzchu trochę się kruszy, ale kto by się tym przejmował? Jest pycha!

 Całą Polskę ogarnął sportowy szał. Przeciętne zjadaczki chleba i zapracowane matki wbijają się w swój podziurawiony dres, który chyba jes...



 Całą Polskę ogarnął sportowy szał. Przeciętne zjadaczki chleba i zapracowane matki wbijają się w swój podziurawiony dres, który chyba jeszcze pamięta lata dziewięćdziesiąte i robią te przysiady jak pan Bóg nakazał (w tym przypadku Ewa Chodakowska). I sapie przy tym jak dziecko McDonaldsa czekające w kolejce po Happy Meal. I naprawdę nie ma w tym nic złego, bo przecież sport to zdrowie. Tylko, nie wiedzieć czemu, te sportowe świry upodobały sobie Ewę Chodakowską i są gotowe rzucić się i obsmarować każdego, kto obrazi ich boginię idolkę. A jej ćwiczenia nie są jakieś niesamowite, w sieci można znaleźć setki takich samych. A poza tym jej ćwiczenia obciążają niektóre stawy, na przykład kolanowy. No i jeszcze ten uspokajający głos Chodakowskiej. Serio, kiedy po raz tysięczny słyszy się: ,,Nie obciążaj odcinka lędźwiowo-krzyżowego'' albo ,,Możesz więcej niż podpowiada ci twój umysł'', przekleństwa same cisną się na usta. Już od kilku miesięcy nie ćwiczę z Chodakowską, bo jej ćwiczenia okropnie mnie nudzą i w większości są dla początkujących. Więc, drodzy czytelnicy, rzucam Wam rękawicę i przedstawiam 3 dobrych trenerów, którzy nie są Ewą Chodakowską. Do dzieła!



1. Rebeca-Louise z XHIT 

  Prawie wszystkie moje treningi spędzam z XHIT w towarzystwie Rebeci-Louise. Dlaczego? Za pozytywne nastawienie. Można powiedzieć, że Rebeca jest całkowitym przeciwieństwem Chodakowskiej. Zamiast mówić uspokajająco, ona krzyczy: ,,Weź się w garść!'' i dla mnie to jest naprawdę ogromna motywacja. Na kanale XHIT są pełne treningi, ale większość to filmiki na poszczególne części ciała, co jest dla mnie ogromnym plusem, bo sami możemy ułożyć sobie trening. Są ćwiczenia dla mniej lub bardziej zaawansowanych. Trening na nogi? Nie ma problemu! Do wyboru, do koloru - są filmiki pięciominutowe i dwudziestominutowe. Za co jeszcze warto ćwiczyć z Rebecą? Za to, że ma ćwiczenia, jakich nie znajdziecie nigdzie indziej. Także tego, wbijajcie się w swój dresik i tutaj macie kanał XHIT.




2. Marta Henning z Codziennie Fit

 Tutaj coś zdecydowanie bliższego, bo Marta Henning. Na co dzień czytam obydwa blogi Marty - MartaPisze i CodziennieFit, a od kilku miesięcy ćwiczę z nią na kanale Codziennie Fit. Czasem tak sobie myślę, że czasami zdarzają się ludzie, którzy nas inspirują samym sobą. I tak najprościej opisać Martę. Kiedy patrzę na jej uśmiech, to wtedy ja też sama się uśmiecham, a kiedy widzę jej ćwiczenia, aż chce mi się ćwiczyć. Na jej kanale znajdziecie wiele różnorodnych treningów, ale polecam też zajrzeć na bloga, żeby nabrać motywacji i zacząć zdrowo gotować.
Kanał na Youtube. Blog.



3. Szymon Gaś z Gym Break

 Kolejny trener z Polski. Tutaj nie będę się zbytnio rozpisywać, powiem tylko tyle, że warto zajrzeć na jego kanał, bo jego treningi są mocne i mogą z nich korzystać zarówno mężczyźni, jak i kobiety. Te filmiki porządnie dają w kość i zapewniają zakwasy na drugi dzień początkującym.  Na kanale są głównie filmiki około dziesięciominutowe. A tak między nami, to najbardziej polecam trening brzucha, który naprawdę działa, jest krótki, ale bardzo mocny. Kanał GYM BREAK.




A wy? Macie jakichś sprawdzonych trenerów? 

 Gdzieś tam od zawsze lubiłam pisać. Kawałki wybranych karteczek zapełnionych zdaniami. Historiami. W wieku 10 lat napisałam mini powieść...


 Gdzieś tam od zawsze lubiłam pisać. Kawałki wybranych karteczek zapełnionych zdaniami. Historiami. W wieku 10 lat napisałam mini powieść, z której się dzisiaj śmieję, ale to uświadomiło mi, że to chyba jest Wielkie Być Może (kłania się ,,Szukając Alaski'' Johna Greena). Nie będę was kłamać, wykręcać się. Kiedy biorę do ręki długopis dokładnie wiem, co mam robić, jak napisać, żeby to dobrze brzmiało. W tej kwestii skromność mnie opuszcza. Pani zawsze czytała na głos moje wypracowania na głos całej klasie, a od moich koleżanek padały słowa: ,,Sandra, może ty kiedyś książkę napiszesz". 

 Może.
 A teraz myślę: napiszę.
 Bo, widzicie, chcieć to móc.

 Jakoś zaczęłam się nad tym zastanawiać. Zeszłam z chmur i stanęłam na ziemi. Czas się wziąć do roboty.

 Tak, już zaczęłam pisać książkę. 
 Tak naprawdę mam kilka pomysłów, jeden siedzi w głowie już od ponad roku, ale ciągle coś zmieniam, przestawiam i boję się, że moje umiejętności nie są wystarczające i coś zepsuję. Ale niedawno wpadł mi od głowy nowy pomysł. I postanowiłam, że spróbuję, raz się żyje. I teraz ostro zabieram się do pracy. Kto wie, może coś z tego wyjdzie? 
 Nie chcę zdradzać za dużo, powiem tylko  tyle, że nie będzie elementów science-fiction, ani żadnej magii. Będzie pisana z dwóch perspektyw, dwóch przyjaciółek, które niby się znają, ale jednak nie do końca.
 Książka.
 Łał.
 Nie do wiary, nie?

 I tutaj małe słówko ode mnie: nie siedźcie na dupie i nie mówcie, że nie zrobicie tego, czy tamtego, tylko dlatego, że jesteście młodzi. Każdy wiek jest dobry, by zacząć. Podążajcie za marzeniami. Do roboty.

  Co kupić na prezent?  No, właśnie, większość z nas zadaje sobie to pytanie. Jeśli właśnie chcesz lecieć do sklepu, jeśli jesteś już w ...


  Co kupić na prezent?
 No, właśnie, większość z nas zadaje sobie to pytanie. Jeśli właśnie chcesz lecieć do sklepu, jeśli jesteś już w połowie drogi do drzwi po skarpetki na święta dla swojej dziewczyny, to poczekaj chwilę. Ja Ci pomogę.

 Oto rzeczy, które możecie kupić na prezent, nie będąc przy okazji znienawidzonym lub wyśmianym:





1. Book-light
Jeśli twój przyjaciel pochłania książki jak Garfield lazanię, to jest dla niego idealny prezent. Book-light to mała latarka, którą podpina się pod książkę. Nie jest droga, bo na allegro można ją kupić już za 30 zł!










2. Listy open-when
 Tutaj jest już trochę pod górkę, ponieważ taki prezent musisz wykonać sam. Listy polegają na tym, że piszesz np. ,,Otwórz kiedy... jesteś smutny'' i do koperty wkładasz coś, co twoim zdaniem poprawi nastrój przyjacielowi. Przy okazji będziesz mógł sprawdzić, jak dobrze znasz swojego przyjaciela :)






3. Jednorazowy zestaw kakao
 To też musicie zrobić sami. Ale spokojnie, to nie jest trudne. Wsypujecie kilka łyżeczek kakao do zamykanej probówki. Wsypujecie wybrane dodatki np. mini pianki, posypkę czekoladową. Moim zdanie jest ot naprawdę niedrogi, ale jednocześnie świetny i efektowny prezent. Idealny na zimę, przy okazji. 








4. Karnet na (...)
Jest taka strona wymarzony prezent, czy jakoś tak. Możecie tam kupić niedrogo (bo od 30 zł) karnety, gdziekolwiek chcecie. Na skok na bungee, grę w golfa czy paintball laserowy.  Jeśli Twój przyjaciel jest ekstremalny, to idealny prezent dla niego.




    Wiecie co? Gdziekolwiek nie pójdę witają mnie panie w  strojach elfów. Wszystkie sklepy zmieniły swój wystrój na czerwono-zielony,...




   Wiecie co? Gdziekolwiek nie pójdę witają mnie panie w strojach elfów. Wszystkie sklepy zmieniły swój wystrój na czerwono-zielony, a w centrum handlowym postawili ogromną choinkę z miśkami na baterię, które wykrzywiają pyski w złowieszczych uśmiechach i machają. A dzieciaki, kiedy je widzą, uciekają z płaczem i krzykiem, jakby je sam szatan gonił. Jaki to znak? Ano taki, że zbliżają się święta. W razie gdybyście się teraz nie uśmiechnęli, mój scenariusz przewiduje, bym powtórzyła. ŚWIĘTA!

  W święta porzucamy wszystkie spory i siadamy do stołu razem z całą rodziną. Święta to czas, kiedy obżeramy się potrawami,a potem tylko modlimy się, by pasek od spodni nie pękł, jak ciotce Marge z ,,Harry'ego Pottera". I gdyby ktoś zapytałby mnie, jaki jest zapach świąt, odpowiedziałabym bez wahania, że jest to cynamon i pomarańcza. Zapach barszczu z uszkami i świeżej choinki. Natomiast jeśli chodzi o odgłos świąt, to nie tylko kolędy śpiewane cichym fałszem. To cmoknięcia w policzek i życzenia składane z wypiekami na twarzy. Odgłos świąt to dźwięk biegnącego kota, przewracającej się choinki, pękających szklanych bombek i krzyku mamy.


W tym czasie jutuberzy kręcą vlogmasy. Nazwa wzięła się od słowa vlog (videoblog) oraz ostatniej sylaby wyrazu Christmas (tego nie tłumaczę, bo ufam, że wiecie). Nie kręcę filmów, ale postanowiłam znaleźć alternatywę. No, właśnie. BLOGMAS. Będzie działał na tej samej zasadzie - będę opisywała moje przygotowania do świąt i nie tylko. Nie wiem, co ile będą się pojawiały blogmasy, ale na pewno nie codziennie, bo po prostu nie dałabym rady. I tym radosnym akcentem chciałabym oficjalnie stwierdzić:
 ZACZYNAMY!


Ostatnio przeprowadzałam sondę wśród nauczycieli do gazetki, al nie zamierzam jej tu publikować, bo wywiady są niestety dostępne tylko dla uczniów mojej szkoły. Ale mniejsza z tym. Piszę o tym, żeby opowiedzieć o pewnej sytuacji. A otóż jedno z pytań brzmiało: Czy trzyma pani miejsce dla głodnego wędrowca i czy gdyby taka osoba zapukała do pani drzwi, wpuściłaby ją pani?
 Ja sama, pisząc to pytanie, nie potrafiłam na nie jednogłośnie odpowiedzieć. Z jednej strony jest to tradycja polska. Dodatkowe nakrycie ma symbolizować to, że nasz naród jest otwarty i tolerancyjni. Szczególnie w święta powinniśmy wykazać się dobrem i przyjąć głodną osobę. Pomijając nawet kwestie religijne, powinniśmy ugościć obcego z czystej moralności. Ale czy faktycznie byście tak postąpili? Tak jak pisałam w Zniczu dla Paryża, w tych czasach nic nie jest pewne.. Stając oko w oko z obcym człowiekiem proszącym o gościnę, dyskretnie staramy się wywąchać alkohol. Nie ma. I tutaj pojawia się pytanie, które wciska się pomiędzy was i sprawia, że masz ochotę zamknąć temu człowiekowi drzwi przed nosem. A co, jeśli ma nóż? Czy to jakiś terrorysta? A może psychopata? Czy ma dobre zamiary? Czy warto ryzykować?
  Moja nauczycielka zapewne zadawała sobie te same pytania, ale w końcu zdecydowała się wpuścić gościa. Okazało się, że jest po prostu osoba samotna i najprawdopodobniej bezdomna, choć tego nie powiedziała. Podzielili się opłatkiem, złożyli sobie życzenia, mężczyzna zjadł i poszedł. I powiem wam, że ta historia w jakiś sposób chwyciła mnie za serce. Bo ilu z nas by tak postąpiło? Złożę się , że większość trzasnęłaby drzwiami. Często powtarzam, że o dobrym człowieku świadczą nawet małe gesty. I to jest jeden z nich.

 I teraz czas, żebym WAM zadało to pytanie:

 Co wy byście zrobili?

   W dzisiejszych czasach nic nie jest pewne. Nie można powiedzieć ,,jestem bezpieczny’’. Nie wiem, czy będąc w kawiarni nie podejd...



 

 W dzisiejszych czasach nic nie jest pewne. Nie można powiedzieć ,,jestem bezpieczny’’. Nie wiem, czy będąc w kawiarni nie podejdzie do mnie facet z karabinem i mnie nie rozstrzela. Mówiąc prosto z mostu, nie wiem, czy mnie ktoś nie zgwałci, tylko dlatego, że podczas gorącego lata noszę krótkie spodenki. To, co kilka lat wcześniej wydawało się absurdem, w niektórych krajach jest rzeczywistością. Mam wrażenie, że 13 listopada na długo pozostanie w naszej pamięci. Tak, 13 listopada. Zamach w Paryżu.

Cóż... to miało wyglądać całkiem inaczej. Miał być nowy sezon, nowa odsłona, ale... jakoś nie potrafiłam zakończyć całej serii Z Inne...


Cóż... to miało wyglądać całkiem inaczej. Miał być nowy sezon, nowa odsłona, ale... jakoś nie potrafiłam zakończyć całej serii Z Innej Beczki, więc pomyślałam, że może to właśnie sezon Z Innej Beczki powinien się zmienić. Wiem, że jest przez Was, czytelników bardzo lubiany. Oto nowa odsłona tego sezonu. Będzie dużo przemyśleń, no i oczywiście minirecenzje, bo bez tego nie wyobrażam sobie tej serii. To, co?

Zaczynamy!

  1. Wstawiają miliony tych samych zdjęć   Ja rozumiem. Serio. Wiem, że wszystkie szafiarki muszą zareklamować ubrania, które dosta...




  1. Wstawiają miliony tych samych zdjęć

  Ja rozumiem. Serio. Wiem, że wszystkie szafiarki muszą zareklamować ubrania, które dostały od szinsajdów i czojsów, ale do cholery jasnej. Na co drugim blogu modowym blogerki umieszczają te same zdjęcia. Różnica jest tylko taka, że na drugim zdjęciu dziewczyna ma nogę przesuniętą kilka centymetrów dalej i mniej wyraźny uśmiech. Sama nie wiem, dlaczego tak mnie to denerwuje, ale po prostu, kiedy widzę po raz kolejny to samo zdjęcie, to mnie trzęsie. 

1. Fotor  Nie używam żadnych specjalistycznych aplikacji do obróbek zdjęć. Żadnej Retrici, żadnego Photoshopa. Za to o wiele lepszą apl...

Taking Photo With iPhone


1. Fotor

 Nie używam żadnych specjalistycznych aplikacji do obróbek zdjęć. Żadnej Retrici, żadnego Photoshopa. Za to o wiele lepszą aplikacją do obróbki zdjęć jest, moim zdaniem, Fotor. Ma bardzo dużo filtrów i wiele fajnych opcji, takich jak robienie kolażu, czy dodawanie fajnych ramek. Nie jest skomplikowany, ani oklepany, tak jak Retrica (bo daję słowo, że  krew mnie zalewa jak widzę na Facebooku zdjęcia z takim podpisem). A co najważniejsze, Fotor jest darmowy. 

Słuchaj, pozwól, że Ci coś powiem. To nie jest świat dla Ciebie.  To nie jest świat dla ludzi leniwych. Ludzi, którym nie chce się nigd...


Słuchaj, pozwól, że Ci coś powiem. To nie jest świat dla Ciebie.

 To nie jest świat dla ludzi leniwych. Ludzi, którym nie chce się nigdy wstawać z łóżka. Ludzi, którym ciągle szanse przechodzą koło nosa, a oni tylko machają ręką, niewzruszeni. To nie jest świat dla ludzi bez zainteresowań. Ludzi, którzy stawiają sobie tak niską poprzeczkę, że prawie dotyka podłogi. To nie jest świat dla ludzi, którzy się boją. Boją się wywyższać ponad tłum. Płyną razem z prądem. Nie mają własnego zdania. Słuchają tej samej muzyki, co wszyscy. W dzieciństwie są przeciętni, w dorosłym życiu też. Umierają jako przeciętni. Nie spełniają marzeń, bo nie wierzą, że to możliwe. Nie lubią się męczyć. Nie robią więcej, niż to konieczne. Obracają się wokół siebie, mając złudne przekonanie, że to dzięki nim świat się kręci.

Nie.

 To jest świat dla ludzi odważnych. Kreatywnych. Innowacyjnych. Ludzi, którzy chodzą z głową uniesioną wysoko do góry. To jest świat dla ludzi, którzy nie boją się mieć własnego zdania. Czasem są wyśmiewani, owszem. Ale wiedzą, że jeśli chcą kierować orkiestrą, muszą najpierw odwrócić się od tłumu.To jest świat dla ludzi, którzy potrafią zachłysnąć się życiem. Wstają rano i patrzą na świat, jakby widzieli go po raz pierwszy. To właśnie oni osiągają sukcesy. Kiedy inni się załamują, oni biją rekordy. Sprawiają, że życie innych ludzi staje się lepsze. To jest świat dla ludzi, których nie da się powstrzymać. To świat dla ludzi, którzy po wyczerpującym maratonie przełamują się i biegną sprintem do mety. To świat dla ludzi, którzy szukają rozwiązań, a nie wymówek. To świat dla ludzi podejmujących ryzyko. To świat dla ludzi, którzy nie boją ją się żyć.

To nie jest świat dla Ciebie.

  Tak się rozleniwiłam przez ostatni tydzień wakacji, że kompletnie zapomniałam o tym, że mam bloga. Szkoła się już zaczęła, a moje dr...


  Tak się rozleniwiłam przez ostatni tydzień wakacji, że kompletnie zapomniałam o tym, że mam bloga. Szkoła się już zaczęła, a moje drugie ,,ja'' pogroziło mi palcem, mówiąc: ,,Weź się dziewczyno do roboty''. Więc tak zrobiłam. I oto przed wami siódmy odcinek Z Innej Beczki!

Byle tylko uciec. Wyrwać się gdzieś.  Ta myśl pojawia się w twojej głowie. Czujesz, że się dusisz, jakbyś znajdował się w małym pom...


Byle tylko uciec. Wyrwać się gdzieś.
 Ta myśl pojawia się w twojej głowie. Czujesz, że się dusisz, jakbyś znajdował się w małym pomieszczeniu, w którym brakuje powietrza. Przebranie się w sportowe ciuchy zajmuje ci tylko chwilę. Zakładasz buty i wychodząc trzaskasz drzwiami.
  Biegniesz truchtem swoją ulubioną trasą. Znasz ją jak własną kieszeń, bo przebiegłeś ją setki razy. To twoje buty udeptały tę ścieżkę.
  Nagle myśli gdzieś ulatują. Wdech. Wydech. Nogi same wytyczają dobrze znaną drogę, a ty nawet się nas tym nie zastanawiasz. W lesie panuje kompletna cisza, słyszysz tylko bicie swojego serca. Starasz się panować nad oddechem, który z każdą chwilą przyspiesza.
  I chociaż tego nie chcesz, gdy przymykasz oczy powracają obrazy. Przyspieszając, czujesz jakbyś uciekał przed swoimi najgorszymi koszmarami.
  Twoje ciało zaczyna się buntować. Każe ci się natychmiast zatrzymać. Mięśnie palą. Oddech się urywa. Płucom brakuje powietrza, ale ty mimo wszystko nie zwalniasz. Nie zamierzasz dać za wygraną.
  Dopiero gdy przykładasz rękę do policzka, uświadamiasz sobie, że płaczesz. Opłakujesz wszystkie krzywdy, które wyrządził ci świat. Poczucie niesprawiedliwości rozchodzi się po ciele i spływa aż do koniuszków palców. Zaciskasz dłonie w pięść, prawie przebijając skórę paznokciami.
  Kiedy ból w piersi staje się nie do wytrzymania, postanawiasz odpuścić. Myśli, które przez wiele tygodni krążyły po głowie, nie dając ci spokoju, wreszcie znajdują ujście. Uścisk w piersi maleje.
  Biegniesz szybciej niż kiedykolwiek wcześniej. Wkładasz mnóstwo wysiłku w każdy krok. Czujesz, jakbyś się ścigał z rywalem w maratonie. Rywalem, którego tylko ty możesz zobaczyć. Nieustannie depcze ci po piętach i czeka aż wykonasz jakiś błąd, by mógł to wykorzystać. Spycha cię z trasy i wciąż szepcze: ,,Poddaj się!''
  Wiesz kto to? To ty.
  Ale ty jesteś silny. Lepszy od swojego rywala.
  I właśnie dlatego to ty pierwszy przekraczasz niewidzialną metę, zostawiając go daleko w tyle.

  Kiedy dobiegasz do końca swojej trasy, zatrzymujesz się i rozglądasz. Dom jest tak daleko, że niemal go nie widać. Wzdychasz z zachwytem. Ze wzgórza rozciąga się przepiękny widok. To jest właśnie to. Zdobyłeś szczyt.
  Jesteś wolny. I niepokonany.  

  I w końcu nadszedł ten dzień. Mój pierwszy Cheat Day!



  I w końcu nadszedł ten dzień. Mój pierwszy Cheat Day!

  Nie dalej jak tydzień temu pisałam o ,,Krainie Jutra'', która była totalnym niewypałem oraz o jeszcze gorszym gniocie, jakim je...


 Nie dalej jak tydzień temu pisałam o ,,Krainie Jutra'', która była totalnym niewypałem oraz o jeszcze gorszym gniocie, jakim jest seria ,,Siedem Grzechów Głównych''. Ten tydzień wypadł o wiele lepiej. Mam dla was kolejną porcję nowości! W dzisiejszym odcinku przeczytacie o świetnym filmie i dowiecie się, jaka seria zajęła sporą część mojego czasu.
  Także, jak to się mówi, smacznego!


Siedzę w stołówce i jem obiad. Tylko się nie śmiej, mówię sobie. Patrzę na chłopaka siedzącego w sąsiednim stoliku i staram się nie par...

Featuring: FILTERGRADE

Siedzę w stołówce i jem obiad. Tylko się nie śmiej, mówię sobie. Patrzę na chłopaka siedzącego w sąsiednim stoliku i staram się nie parsknąć śmiechem. Szturcham łokciem koleżanki, które siedzą obok.

Bieganie jest super . Próbowałam już biegać bez słuchawek, ale zdecydowanie lepiej czuję się, kiedy słucham muzyki. W chwilach, kiedy tra...


Bieganie jest super. Próbowałam już biegać bez słuchawek, ale zdecydowanie lepiej czuję się, kiedy słucham muzyki. W chwilach, kiedy tracę dech, a mięśnie mnie palą to właśnie muzyka daje mi kopa i sprawia, że dalej biegnę. Przed wami moja ukochana playlista, bez której nie wyobrażam sobie porządnego treningu.

W poprzednim odcinku (który był naprawdę bardzo dawno temu) pisałam o filmie Jurassic Park, fajnej polskiej książce i o moim zafascy...




W poprzednim odcinku (który był naprawdę bardzo dawno temu) pisałam o filmie Jurassic Park, fajnej polskiej książce i o moim zafascynowaniu Il Volo. Od tego czasu sporo się zmieniło, więc i ja wracam do was z wieloma nowościami. Zaczynamy!

    Na pewno kojarzycie tą piosenkę, którą ciągle puszczają w radiu, rozpływają się nad nią i wychwalają, jakby to był ósmy ...





   Na pewno kojarzycie tą piosenkę, którą ciągle puszczają w radiu, rozpływają się nad nią i wychwalają, jakby to był ósmy cud świata. A ja stoję z boku i właściwie nie wiem, co mam powiedzieć. Bo jak można podziwiać takie... dno?

  Ostatnio przeglądałam stare zeszyty i trafiłam na moją pierwszą opowieść, którą napisałam w wieku 10 lub 11 lat. Kiedy ją teraz czyt...


  Ostatnio przeglądałam stare zeszyty i trafiłam na moją pierwszą opowieść, którą napisałam w wieku 10 lub 11 lat. Kiedy ją teraz czytałam, co chwilę parskałam śmiechem i powtarzałam: ,,Nie możliwe, że coś takiego napisałam. Byłam na haju kodeinowym, czy co?''

 
  To jest naprawdę niesamowite jak rozwinął się mój styl pisania w przeciągu tych kilku lat. Postanowiłam więc dodać fragmenty opowieści oraz moje teraźniejsze komentarze.
  Tutaj małe wyjaśnienie. Moja opowieść, ,,Świat smoków'' to historia dziewczyny, która dostaje od przyjaciółki figurkę smoka. Za pomocą jednego słowa smok rośnie i ożywa. Jest jeszcze dwóch chłopaków, oni tez mają smoki. W telewizji dowiadują się, że panuje na nie obława. Zwierzęta zostają zamykane i zabijane. Grupa przyjaciół postanawia je ocalić.
    Ambitne, co nie?


    Może jutro znowu cię aktywuję.

  Pewnie, smok jak karta telefoniczna. Aktywuj i dezaktywuj kiedy chcesz.

  Rodzice prowadzą dużą firmę budowlaną, więc mamy sporo kasy. A to oznacza, że dostaję spore kieszonkowe.
 Ta moja główna bohaterka to mistrzyni dedukcji.

  Las dalej był, ale roiło się tu od jagód, malin i kwiatów. A obok wszystkiego rozciągało się jeziorko.
  Te dwa zdania są kompletnie pozbawione sensu.

  Skąd ona mogła wytrzasnąć dwa smoki wielkości auta?!
  Ciekawe, że bohaterka zastanawia się nad tym w połowie książki.

  - Czemu nie dałaś go [smoka] Lucasowi?
  - Bo ciebie lubię bardziej.

  Ach, te problemy dzieciństwa.

   W kolejny dzień opowiedziałyśmy z Ashley historię o smokach Mike'owi i Lucasowi (jemu szczegóły).
   Tutaj też nie widzę sensu.

   Rodzice, co prawda przyjęli wiadomość o smokach bardziej emocjonalnie. Mama wiedziała już, dlaczego czasem kupuję 2 kg mięsa. Udawali, że znowu jest jak dawniej.

   Sytuacja jak najbardziej realna. Córka ma tylko krwiożerczą bestię, która w każdej chwili może nas pożreć, ale co tam. Niech będzie jak dawniej.

  - Właśnie służby FBI odkryły w domu w Lorette De Mar smoki, którymi zajmuje się Marco Smith.

  Lorette De Mar. ,,Pamiętniki z wakacji'' mają temat na kolejne dwa sezony.

   Jeden smok był żywo czerwony (...).

   Dobrze, że nie martwo czerwony.

   Stali i (jak podejrzewam) wymieniali myśli ze swoimi smokami.
   Mistrzyni dedukcji część druga.

   Gdy my obmyślaliśmy, jak pomóc smokom (musieliśmy i pomóc), smoki bawiły się z radością.
   Najwyraźniej mając dziesięć lat lubiłam pisać bezsensowne informacje w nawiasach.

   - Muszę wam coś powiedzieć. Nasi przodkowie, którzy tu mieszkali, hodowali smoki. W szopie na miotły pod podłogą jest skrytka.
   Cóż za szczęśliwy zbieg okoliczności!

   (...) potem poszła robić obiad - jakby to było najważniejsze.

   Oczywiście, dobra szama przede wszystkim.

   Masz pewnie smoka. Plecaki bardzo nam się przydawały. Ludzie nie tolerowali nas. To magiczne plecaki.
   Naprawdę nie wierzę, że coś takiego napisałam.

   Łuk służy do strzelania dawek z narkozą.
   W swojej książce nie chciałam zabijać. Jasny przekaz. P-E-A-C-E.

   Po charakterze pisma domyśliłam się, że o Mikael, pismo było takie same jak w liście.

   Mistrzyni dedukcji część trzecia. Spryciula nie ma co.

   Rodzice, jak na nich przystało, starali się odciągnąć mnie od pomysł przepłynięcia połowy świata. Ja i tak nie miałam zamiaru zmienić zdania. Musieli pogodzić się z myślą.
   Tak, skoro nasza córka chce płynąć, to niech płynie. Bo co my, rodzice, możemy zrobić?

  Chciał podejść do nas bliżej, ale zamiast tego zaliczył glebę.

  Bez komentarza.

  Lecąc na smoku starałam się nie wypuścić tabletu z rąk.
  Bądźcie wyrozumiali. Przypominam, że pisałam to pięć lat temu.

  Mike szybko ustrzelił pierwszego strażnika.
  Ustrzelić to można ptaka.

   Obracał Ignitusa w ręku i przyglądał mu się z fascynacją.

   Pamiętam, jak dałam przeczytać przyjaciółce ten akapit, ale tylko ten jeden. Przeczytała to zdanie, a w moim zeszycie dopisała wielkimi literami: ,,ŻE CO''

   - Gadaj! Wiem, że wiesz.
   Prawie jak Incepcja.


   To już by było na tyle. Pocieszę was jednak, napisałam drugą część tej wspaniałej powieści.
   Podsumowując: nie napiszecie bestsellera mając dychę na karku.
   Tak więc mogliście zauważyć, jak bardzo zmienił się mój styl pisania. A zmienił się bardzo.

    Cześć, jestem Sandra. Ta, co nieustannie chodzi z głową w chmurach, przez co czasem zdarzy jej się potknąć o życie. Uwielbiam dobre ż...


   Cześć, jestem Sandra. Ta, co nieustannie chodzi z głową w chmurach, przez co czasem zdarzy jej się potknąć o życie. Uwielbiam dobre żarty, wspaniałe książki i dużą zieloną. Kocham motywować i być motywowana. Za to nienawidzę wymówek i strachu przed życiem.
   Sandra Blog założyłam na początku 2015 roku. Jest to blog głównie lifestylowy, ale publikuję też sezon ,,Z Innej Beczki'', w którym zamieszczam minirecenzje filmów, książek piosenek i innych.
   Moim marzeniem i jednocześnie celem jest wydać książkę. Przyszłość wiążę z pisarstwem, a blog z każdą chwilą  przybliża mnie do spełnienia tych marzeń.

Oto kilka moich ulubionych wpisów na blogu:

Czy musisz być taka?

,,Cud Chłopak'' R. J. Palacio - recenzja

To nie jest świat dla ciebie


KONTAKT:
sandra.blog@onet.pl
sandra23blog@gmail.com

    Trochę już tu jestem i właściwie pomyślałam, że trochę wam o sobie opowiem i przedstawię się z bardziej ludzkiej strony. Czas na 4...

 
 

Trochę już tu jestem i właściwie pomyślałam, że trochę wam o sobie opowiem i przedstawię się z bardziej ludzkiej strony. Czas na 40 faktów o mnie.

   Cześć! Dzisiaj mam dla was czwarty odcinek Z Innej Beczki .      Zaczynamy!


   Cześć! Dzisiaj mam dla was czwarty odcinek Z Innej Beczki


   Zaczynamy!

    Rano budzi cię budzik. Przewracasz się na drugą stronę. Kolejny dzień. Czas wstać. Tylko nie to.



   Rano budzi cię budzik. Przewracasz się na drugą stronę. Kolejny dzień. Czas wstać. Tylko nie to.

     Dlaczego miałbym się spowiadać z tego, że się godziwie odżywiam? Gdybym się opychał pieczonymi trupami zwierząt, to wtedy mielibyści...

    
Dlaczego miałbym się spowiadać z tego, że się godziwie odżywiam? Gdybym się opychał pieczonymi trupami zwierząt, to wtedy mielibyście podstawy do wypytywania mnie, czemu tak postępuję.
~George Bernard Shaw

   Jak wiecie (lub może i nie) jestem osobą bardzo tolerancyjną, co potwierdzam na przykład w TYM poście. Serio. Szanuję poglądy innych i nie krytykuję ich. Ale szlag mnie czasem trafia.
   Ten post nie powstał po to, bym wmówiła wam, że mięso to zło, nie zamierzam wołać hipisowskich tekstów typu: ,,Peace and Love''. Ten post jest adresowany dla, jakże wspaniałomyślnych mięsożerców.


     Jestem wegetarianką od ponad roku i spotkałam się już z różnym przyjęciem tego faktu. W większości, wyżej opisani, cudowni nie-wegetarianie chcą mnie przeciągnąć z powrotem na ,,dobrą drogę''. Z zaczynają swój wywód. O tym, że niejedzenie mięsa wyniszcza organizm, o tym, że człowiek od zawsze jadł mięso, o tym, że niedługo trafię do szpitala. Naprawdę słyszę to niemal za każdym razem, więc już zdążyłam się przyzwyczaić. I ignoruję to, ale ostatnio zaczęły mnie te monologi irytować. Szczerze? Nie obchodzi mnie, co inni ludzie sądzą na ten temat.
    Ja przecież nie próbuję nikomu wciskać swoich przekonań, bo jestem tego zdania, że każdy ma swój mózg, aby myśleć. Więc nie wiem jakim prawem ktokolwiek ma mi wciskać do głowy na siłę swoje poglądy, skoro ja tak nie robię.  I na dodatek ktoś tak mało doinformowany. Ktoś, kto kiedyś usłyszał, jak ciotka jego mamy słyszała od przyjaciela pewnego lokaja... Jeśli, człowieku, chcesz ze mną rozmawiać, to zainteresuj się w sprawie, poprzeglądaj te internety. Bo twoje poglądy są trochę nieaktualne.
   Często słyszę przepowiednie typu: trafisz do szpitala.
   I ja, po roku nadal stoję tu. Cała i zdrowa.
    Nie jest ci trochę głupio?
 
 Oto moja wiadomość dla ciebie, mięsożerco: jesz mięso? OK. Nic mi do tego, nie mówię, jak masz żyć. Więc i ty tego nie rób.

    Cześć!   Nie wiem jak wam, ale mi ten tydzień minął bardzo szybko i dzisiaj przychodzę do was z kolejnym odcinkiem z serii Z Innej ...


   Cześć!

  Nie wiem jak wam, ale mi ten tydzień minął bardzo szybko i dzisiaj przychodzę do was z kolejnym odcinkiem z serii Z Innej Beczki! Zapraszam!

           Jest tylko dzieciakiem. Wygląda przedziwnie, to prawda - nigdy takiego nie widziałam. Ale jest tylko dzieciakiem.  ~ Sum...

     


  Jest tylko dzieciakiem. Wygląda przedziwnie, to prawda - nigdy takiego nie widziałam. Ale jest tylko dzieciakiem.

 ~ Summer, Cud Chłopak

   Dopiero co przeczytałam książkę ,,Cud Chłopak'' i stwierdziłam, że nie ma sensu pisać o tym w sezonie ,,Z innej beczki'', dlatego postanowiłam podzielić się z wami moimi odczuciami po przeczytaniu tej książki.

    Książka ,,Cud Chłopak'' autorstwa R. J. Palacio  opowiada o dziesięcioletnim chłopcu, który nazywa się August. August jest normalnym dzieckiem - lubi jeździć na rowerze, grać w piłkę, kocha Gwiezdne Wojny. I wszystko byłoby w porządku gdyby nie to, że ma zniekształconą twarz. W wyniku połączenia się ze sobą dwóch genów chłopiec przyszedł na świat z bardzo widoczną deformacją twarzy. I właśnie przez to on nie ma normalnego życia. Ludzie omijają go szerokim łukiem i odwracają z obrzydzeniem twarz, a dzieci, widząc go, uciekają z krzykiem.



   Nie jestem zwykłym dzieckiem tylko dlatego, że nikt nie patrzy na mnie jak na zwykłe dziecko.


    Warto podkreślić, że książka dzieli się na siedem części i każda z nich jest pisana z innej perspektywy. W trzech, zdecydowanie najdłuższych częściach August jest narratorem. Ale jest też siostra chłopca - Via (Olivia), przyjaciele Augusta - Summer i Jack, chłopak Olivii - Justin i przyjaciółka Vii - Miranda.  Mimo tego, że jest tak dużo narratorów to jednak autorka dba o to, by historia cały czas skupiała się na głównym bohaterze.
   Wiecie, dawno nie przeczytałam książki, która by mnie poruszyła do tego stopnia. 



    Rodzice Augusta decydują się, by posłać swojego syna do szkoły i od tego momentu zaczyna się akcja książki. Z czasem poznajemy chłopca, który jest dowcipny i bardziej inteligentny niż większość jego rówieśników. Ma wspaniałą siostrę, kochających rodziców, ale mimo tego, ludzie ciągle widzą tylko jedno - jego twarz.
   Na początku w szkole jest mu ciężko.Wszyscy omijają go i boją się go nawet dotknąć, ale z czasem chłopiec poznaje prawdziwych przyjaciół.
   Lubię książki z przesłaniem. I zapewniam was, że ,,Cud Chłopak'' to jedna z nich.
 
  Mamy Augusta, który pomimo wszelkich przeciwności losu dalej idzie z czołem podniesionym do góry. Ale w książce jest też jego siostra, Olivia. Jest bardzo wyrozumiała i kocha swojego brata, mimo tego, czytając książkę można wyczuć gorycz i żal do rodziców, ponieważ rodzice zawsze bardzo troszczyli się o syna i stawiali go na pierwszym miejscu, często zapominając o córce. Via to nastolatka i z czasem zaczyna rozumieć, że wstydzi się swojego brata. Że chce czasem wyjść gdzieś i nie czuć spojrzeć innych osób.  Że chce być taka jak inni.
  Auggie, nazywany tak przez swoich bliskich, ma również psa. I może nie każdy to dostrzegł, ale chłopiec ze swoim psem ma wyjątkowe relacje. Wie, że zwierzak kocha go bezgranicznie, za to jaki jest, a nie, jak wygląda.
  My też powinniśmy tak postępować, prawda?

  Ta książka czasem jest wesoła, owszem, ale są też smutne momenty. Momenty, które skłaniają nas do przemyśleń. Nadal zastanawiam się, jak można nienawidzić kogoś, za to, jak wygląda? Za rzecz na którą nikt nie ma wpływu. Przecież to nie wina Augusta, że urodził się właśnie taki. Ale wiecie co? On jest wyjątkowy. Pokazuje wartości, jakimi każdy z nas powinien się kierować.
   Ta książka inspiruje i sprawia, że zmieniamy nasze światopoglądy. Czytając ją patrzymy na świat oczami dziecka takiego, jak inne. Założę się, że większość ludzi po przeczytaniu tej książki miałaby takie samo zdanie jak ja. Ale to by była inna sytuacja gdybyście spotkali takie człowieka na ulicy i w tym momencie cała wasza tolerancja by wyparowała. A wy byście się zmienili w dręczycieli Augusta.
  I gdzie jest ta wasza tolerancja?

PODSUMOWUJĄC
Polecam przeczytać ,,Cud Chłopak'', ponieważ ta książka wzruszy was dogłębnie, bezlitośnie wyciśnie łzy i zostawi was totalnie oszołomionych. Sprawi, że na pewne sprawy spojrzycie inaczej, przestaniecie użalać się nad sobą i zaczniecie żyć.


 Wszyscy powinniśmy przynajmniej raz w życiu dostać owację na stojąco, bo przecież każdy z nas zwycięża ten świat.

~August



Obsługiwane przez usługę Blogger.