Tak się rozleniwiłam przez ostatni tydzień wakacji, że kompletnie zapomniałam o tym, że mam bloga. Szkoła się już zaczęła, a moje dr...

Z Innej Beczki #2.7

/
0 Comments

  Tak się rozleniwiłam przez ostatni tydzień wakacji, że kompletnie zapomniałam o tym, że mam bloga. Szkoła się już zaczęła, a moje drugie ,,ja'' pogroziło mi palcem, mówiąc: ,,Weź się dziewczyno do roboty''. Więc tak zrobiłam. I oto przed wami siódmy odcinek Z Innej Beczki!


INTERNET

 - W mojej szkole jest zwyczaj, że na Halloween wszyscy się przebieramy do szkoły. Ja już zaczęłam o przebraniu myśleć na początku września i oto mój pomysł.
 - Najlepsze jakie ćwiczenia na brzuch, jakie do tej pory znalazłam: KLIK
 - Tak, w internecie też można uczyć się języków. Oto pani, która tłumaczy wszystko lepiej niż nie jeden nauczyciel: KLIK 
 - Świetny kanał na YT, gdzie możecie uczyć się języka migowego: KLIK


FILM

 Dobra, ok, przyznaję. W ciągu miesiąca nie obejrzałam ani jednego filmu.


KSIĄŻKA 

Colleen Hoover - Maybe Someday
 Po przeczytaniu ,,Hopeless'' Hoover stwierdziłam, że chcę przeczytać jeszcze inne książki tej autorki. I niedawno wydano ,,Maybe Someday'' i powiem wam jedno - to jest jeszcze lepsze niż Hopeless! 
 On, Ridge, gra na gitarze tak, że porusza każdego. Ale jego utworom brakuje jednego: tekstów. Gdy zauważa dziewczynę z sąsiedztwa śpiewającą do jego muzyki, postanawia ją bliżej poznać.
Ona, Sydney, ma poukładane życie: studiuje, pracuje, jest w stabilnym związku. Wszystko to rozpada się na kawałki w ciągu kilku godzin.
Wkrótce tych dwoje odkryje, że razem mogą stworzyć coś wyjątkowego. Dowiedzą się także, jak łatwo złamać czyjeś serce…
 Ta książka jest niesamowita. Już sama narracja - prowadzona na zmianę, raz opisuje Sydney, a raz Ridge, wprawia w zachwyt. Uwielbiam Ridga, który jest postacią wielowymiarową. I, jak warto nadmienić, jest głuchy. W bardzo ciekawy sposób Colleen Hoover przedstawia świat, jaki on widzi. Płakałam przy tej książce. Jednocześnie chciałam ją jak najszybciej przeczytać, ale i chciałam nigdy jej nie kończyć. Bo wiedziałam, że drugi raz taka historia się nie powtórzy.
 Bardzo długo odkładałam przeczytanie tej powieści, więc jeśli są takie osoby, które się jeszcze zastanawiają, powiem - biegnijcie do sklepu!







Andy Weir - Marsjanin
 Po przeczytaniu ,,Marsjanina'' wiedziałam jedno - idę do kina na film. 
 Jeśli chodzi o tematy w stylu ,,kosmos'' to mnie fascynują i intrygują, przypominam sobie miłe chwile spędzone z serią ,,W Otchłani'' . Więc po każdą książkę takiego gatunku sięgam z uśmiechem na ustach, ciekawa, co tym razem autor wymyśli. I teraz się nie rozczarowałam.
  Straszliwa burza piaskowa sprawia, że marsjańska ekspedycja, w której skład wchodzi Mark Watney, musi ratować się ucieczką z Czerwonej Planety. Kiedy ciężko ranny Mark odzyskuje przytomność, stwierdza, że został na Marsie sam w zdewastowanym przez wichurę obozie, z minimalnymi zapasami powietrza i żywności, a na dodatek bez łączności z Ziemią. Co gorsza, zarówno pozostali członkowie ekspedycji, jak i sztab w Houston uważają go za martwego, nikt więc nie zorganizuje wyprawy ratunkowej; zresztą, nawet gdyby wyruszyli po niego niemal natychmiast, dotarliby na Marsa długo po tym, jak zabraknie mu powietrza, wody i żywności. Czyżby to był koniec? Nic z tego. Mark rozpoczyna heroiczną walkę o przetrwanie, w której równie ważną rolę, co naukowa wiedza, zdolności techniczne i pomysłowość, odgrywają niezłomna determinacja i umiejętność zachowania dystansu wobec siebie i świata, który nie zawsze gra fair…

  Jedno słowo opisujące książkę? ŁAŁ. Żeby coś takiego wymyślić trzeba mieć łeb. W tej książce jest mnóstwo, naprawdę mnóstwo obliczeń, wyliczeń równań i kiedy czytałam tę książkę musiałam mieć obudzony umysł, co według mnie może być dla niektórych minusem. Przez cały czas musiałam się skupiać na treści, bo bez zrozumienia tych obliczeń nie byłoby sensu, by czytać tę książkę. I jedynym zgrzytem, który również może pogorszyć ocenę książki, jest sposób narracji. Kompletnie nie pasuje do bohatera. Z jednej strony mamy niemal geniusza w zakresie matematyki, biologii, fachowca z potężnym mózgiem, a z drugiej mamy faceta, który wyraża się i opisuje w sposób bardzo prymitywny. To są dwa różne światy, a kiedy je się połączy, nijak do siebie pasują. 
  Ale mimo tych dwóch wad nie żałuję, że przeczytałam ,,Marsjanina'', bo jednak wciągnęła mnie ta powieść, bo po pewny czasie wciągnęłam się i z zapartym tchem śledziłam losy Marka Watney'a. A ostatnie kilkanaście stron przewracałam z sercem podchodzącym do gardła. Czy przeżyje? Sprawdźcie sami.
  Polecam.



PIOSENKA

Stromae - Tous Les Memes 

Stromae - carmen



NA BLOGU UKAZAŁY SIĘ:
Mój CHEAT DAY



You may also like

Brak komentarzy:

Jeśli już tu jesteś, zostaw komentarz.

Obsługiwane przez usługę Blogger.