I w końcu nadszedł ten dzień. Mój pierwszy Cheat Day!

Mój CHEAT DAY

/
1 Comments


  I w końcu nadszedł ten dzień. Mój pierwszy Cheat Day!

   A więc, słowem wstępu, od czterech miesięcy prowadzę zdrowy tryb życia. Dieta, ćwiczenia i te sprawy. I przyznam, działa jak cholera (ale o tym w innym wpisie). Wcześniej nie robiłam sobie cheat day'a, czyli dnia oszustwa. Raz na kilka tygodni robiłam cheat meal, wtedy, na przykład, na drugie śniadanie jadłam trzy kostki gorzkiej czekolady (bo w gruncie rzeczy czekolada gorzka zdrowa jest!). Aż w końcu nadszedł ten dzień. CHEAT DAY.
  Po obiedzie stwierdziłam, że chciałabym chociaż raz pozwolić sobie na oszustwo. Natychmiast przeczytałam kilka artykułów na ten temat i uciszyłam moje sumienie.
  I wiecie co? Ogromnie się podjarałam.
  Zdałam sobie sprawę, że przez ten jeden dzień mogę sobie pozwolić na wszystko. WSZYSTKO. Nie mieć limitu. Mogę zjeść Nutellę, paczkę chipsów, ciasto, całą tabliczkę czekolady i zagryźć to popcornem i zapić colą i nic mnie to nie obchodzi. Wydaje się, że to nic takiego? Spróbujcie być na diecie przez cztery miesiące na diecie, potem pogadamy.
  Najpierw, przez parę minut chodziłam w kółko z głupim uśmiechem na twarzy, zastanawiając się, co mam zjeść. Zjadłam lody pistacjowe. A potem, na podwieczorek, kawałek ciasta i pięć kostek czekolady, do tego owoce.
  Po jakimś czasie poczułam się, jakbym wychyliła kilka filiżanek ekspresso za jednym zamachem. Energia rozsadzała mnie od środka. Mój organizm, po tak długim czasie nie był przyzwyczajony do tak wielkiej ilości cukru.


  Cheatowanie to bardzo dziwne uczucie. Przez cztery miesiące w moim mózgu wypaliły się zdania: ,,Żadnych ciastek, ciast, chipsów'' oraz ,,Kontroluj to, co jesz'' i za każdym razem, kiedy sięgałam po coś do jedzenia, myślałam ,,Zaraz, ile to ma kalorii? Czy mogę to jeść?'', a kiedy sięgałam po ciasto mój mózg krzyczał: ,,Łapy przy sobie, wariatko!''. W takich chwilach kazałam się zamknąć mojemu mózgowi. To naprawdę niesamowite, jak mogą się zmienić nasze nawyki w tak krótkim odstępie czasu.
  Potem, na kolację, miałam zamiar zrobić gofry, ale chyba zjadłam za dużo cukru, bo nie mogłam na niego patrzeć. Wzięłam garstkę chipsów solonych i zjadłam dużą jajecznicę. Oto cały mój cheat.
  Oczywiście, mogłam zjeść batona, ale nie lubię żadnych Marsów czy Snickersów z natury. A cola mnie odrzuca. Tak, słaby ze mnie cheater.
  Jak policzyłam, zjadłam koło 600 kalorii nadprogramowo. Normalnie jem około 1600-1700 kCal, a podczas cheat day'a zjadłam koło 2200-2300 kCal, co według mnie jest niezłym wynikiem. Zważywszy na to, że niektórzy podczas cheatowania pochłaniają tyle, ile normalnie jedzą przez cały tydzień. 

  Co zjadłam:
  Śniadanie: musli z jogurtem
  TRENING
  II Śniadanie: banan, nektarynka, 2 wafle ryżowe
  Obiad: cukinia faszerowana kaszą kuskus i warzywami, trochę ziemniaków, garść zielonej fasoli, trochę papryki konserwowej
  Podwieczorek: lody pistacjowe, ciasto z b. śmietaną i makiem, 5 kostek czekolady tiramisu, garść i winogron, kilka garści borówek
  Kolacja: Jajecznica z 3 jajek, 2 kromeczki ciemnego chleba z masłem, herbata zielona z łyżeczką cukru, garść chipsów solonych

  CHEATOWAĆ CZY NIE?

  Słyszałam, że na niektórych forach pojawia się wątpliwość: czy cheat day jest dobry? Według mnie jest. Oczywiście w granicach rozsądku. Cheat day ma na celu podkręcenie naszego metabolizmu. A jeśli, powiedzmy, Basia podczas dnia oszustwa rzuci się na jedzenie, jak szczerbaty na suchary i wykupi pół Biedronki, to może mieć pewność, że osiągnie efekt odwrotny do zamierzonego.
 Postanowiłam, że raz na dwa tygodnie zrobię cheat meal w granicach kaloryczności, a raz na miesiąc zrobię rozsądny cheat day (czyli nie taki, jak Basia). Można? Można.

  A tak mniej naukowo, to powiem wam, że cheat day jest fajny. Nawet bardzo.


You may also like

1 komentarz:

  1. cheat day jest fajny, ale twój chaet day wyglądał mi bardziej jak zwykły dzień z jednym (no może nie jednym) ale cheat mealem zamiast podwieczorku. Wyobrażałam sobie inaczej. Ja właśnie preferuję cheat meal, bo jakbym pozwoliła sobie na cały dzień wolności żywieniowej to bym jadła: pizza, kebab, burger, chipsy itd. W Twoim jadłospisie znalazł się całkiem rozsądny obiad, śniadanie i kolacja ;) natomiast dziwi mnie, że po treningu jesz tak mało. Chyba, że nie masz jakoś bardzo wyczerpującego treningu. Dobra, już nie ględzę, tylko odsyłam do rozsądnego artykułu na temat diety redukcyjnej: http://www.jestemfit.pl/artykuly/dieta/jak-szybko-schudn%C4%85%C4%87-ca%C5%82a-prawda-o-szybkim-zrzucaniu-wagi
    Mama mawiała: "jedz i rośnij, bo chłopcy się o Ciebie pytają", a ja mówię: "zdrowo jedz i chudnij, bo chłopcy się za tobą już nie oglądają ;)"

    OdpowiedzUsuń

Jeśli już tu jesteś, zostaw komentarz.

Obsługiwane przez usługę Blogger.