Właściwie to minął grudzień i kawałek stycznia, a dalej na blogu cicho. W końcu usiadłam, by napisać jakąkolwiek notkę i stwierdziłam, ż...


 Właściwie to minął grudzień i kawałek stycznia, a dalej na blogu cicho. W końcu usiadłam, by napisać jakąkolwiek notkę i stwierdziłam, że mi się nie chce. 
 Więc jej nie napisałam. A ten post w ogóle nie istnieje.

  Napisałabym go, ale ostatnio, kiedy ćwiczę wylewam z siebie siódme poty i jedyne o czym myślę to moje łóżko. 
  Napisałabym go, ale ostatnio pochłaniam każdą książkę, która wpadnie mi w ręce.
  Napisałabym go, ale brak mi motywacji, mimo tego, że nie jestem początkującym blogerem (po prostu myśl, że ja tu rozpruwam mój mózg, a i tak nikt tego nie czyta, jest odrobinkę dołująca).
  Napisałabym go, ale ostatnio chodzę zamulona i ciągle myślę o mojej książce.
  Napisałabym go, ale ludzie czasem mnie denerwują i zamiast pisać mam ochotę nimi potrząsnąć.
  Napisałabym go (i ciągle się na to zbieram), ale właściwie to nie lubię się do niczego przymuszać, jeśli chodzi o pisanie. 
  Przymierzałam się, by go napisać, ale skończyło się tak, że oglądałam Marsjanina.
  Możliwe też, że ten nie-post zalegnie wśród innych roboczych śmieci, które nigdy nie ujrzały światła dziennego. 
  Tak, ten nie-post jest bez sensu. 


 Czas się wziąć do roboty. 
Obsługiwane przez usługę Blogger.