Właściwie to minął grudzień i kawałek stycznia, a dalej na blogu cicho. W końcu usiadłam, by napisać jakąkolwiek notkę i stwierdziłam, ż...

Nie-post


 Właściwie to minął grudzień i kawałek stycznia, a dalej na blogu cicho. W końcu usiadłam, by napisać jakąkolwiek notkę i stwierdziłam, że mi się nie chce. 
 Więc jej nie napisałam. A ten post w ogóle nie istnieje.

  Napisałabym go, ale ostatnio, kiedy ćwiczę wylewam z siebie siódme poty i jedyne o czym myślę to moje łóżko. 
  Napisałabym go, ale ostatnio pochłaniam każdą książkę, która wpadnie mi w ręce.
  Napisałabym go, ale brak mi motywacji, mimo tego, że nie jestem początkującym blogerem (po prostu myśl, że ja tu rozpruwam mój mózg, a i tak nikt tego nie czyta, jest odrobinkę dołująca).
  Napisałabym go, ale ostatnio chodzę zamulona i ciągle myślę o mojej książce.
  Napisałabym go, ale ludzie czasem mnie denerwują i zamiast pisać mam ochotę nimi potrząsnąć.
  Napisałabym go (i ciągle się na to zbieram), ale właściwie to nie lubię się do niczego przymuszać, jeśli chodzi o pisanie. 
  Przymierzałam się, by go napisać, ale skończyło się tak, że oglądałam Marsjanina.
  Możliwe też, że ten nie-post zalegnie wśród innych roboczych śmieci, które nigdy nie ujrzały światła dziennego. 
  Tak, ten nie-post jest bez sensu. 


 Czas się wziąć do roboty. 

  Przez cały ten rok przeczytałam mnóstwo książek. Oj, tak. Zarówno tych dobrych, jak i złych. Specjalnie dla Was wybrałam 5 najlepszych ...

5 najlepszych książek 2015 roku. Musicie je przeczytać!


 Przez cały ten rok przeczytałam mnóstwo książek. Oj, tak. Zarówno tych dobrych, jak i złych. Specjalnie dla Was wybrałam 5 najlepszych książek, które przeczytałam w 2015 roku. Niektóre z nich wyciskają łzy z oczu, a inne zapierają dech, ale jedno jest pewne - wszystkie są wspaniałe. A więc - książki w dłoń!

_________________________________________________________________________________


 Dotyk Julii

Tahereh Mafi 

  Julia jest przeklęta. A może obdarowana? 
Na pewno jest kimś więcej niż zwykłym
człowiekiem. Jej dotyk zabija, dlatego od wielu dni żyje w izolacji. Bezwzględni przywódcy Komitetu Odnowy chcą wykorzystać moc dziewczyny, aby zawładnąć światem, ale Julia nie ma zamiaru im pomagać. Co więcej - postanawia im się przeciwstawić. W tej walce nie będzie sama. W jej życiu pojawi się ktoś, kogo pokocha. Tylko czy będzie mogła mu zaufać?
  Powiem tylko tyle: ta książka zachwyca. Urzeka. Zdumiewa. Sprawia, że nie możesz przestać jej czytać i warczysz na każdego, kto Ci przerwie. Natychmiast zabierasz się za pozostałe i łapiesz oddech, dopiero kiedy skończysz czytać ostatnie zdanie. Książka Dotyk Julii jest po prostu dobra. Tak dobra, że wiem, że będzie mi się podobała za rok, a nawet za dziesięć lat. Historia Julii zawiera w sobie jakąś magię, ale jest jednocześnie smutna i brutalnie prawdziwa.  A sama autorka, Tahereh Mafi, jest dla mnie absolutną mistrzynią w pisaniu. Sposób, w jaki buduje zdania, ożywia emocje i uczucia, sprawia, że mam ochotę sypać cytatami, które znam na pamięć.
  Dotyk Julii zapewnia śmiech i łzy, a także śmiech przez łzy,
bezsenne noce, zaparty dech w piersi i motylki w brzuchu.
Czytajcie, czytajcie, pamiętając przy tym, że ostrzegałam.

__________________________________________________________


 Seria Oddechy
Rebecca Donovan

  Gdy Emma wraca do miejsca, które 
nazywa domem, bo nie ma żadnego 
innego, o którym mogłaby tak myśleć, nigdy nie wie, co ją tam spotka. Tylko wyzwiska? A może bolesne uderzenia? Ile kolejnych ran i siniaków będzie musiała skrywać pod długimi rękawami?
  Dlatego Emma nie ma przyjaciół i robi wszystko, by mieć jak najlepsze wyniki w nauce – marzy o dniu, w którym będzie mogła wyrwać się z tego piekła.
  Tylko jedna osoba zna jej tajemnicę. Ale jest jeszcze ktoś, kto bardzo pragnie się do niej zbliżyć. Emma jednak za wszelką cenę chce tego uniknąć. Chociaż to rozrywa jej serce na kawałeczki.
 Cała seria jest wstrząsająca i chwyta za serce. Porusza trudne tematy i wywołuje całą gamę emocji - strach, ból, złść. W pewnych momentach aż chce się walić głową o ścianę z bezsilności. To nie jest wesoła książka. To nie jest łatwa książka. To nie jest książka dla ludzi o słabych nerwach. To książka o piekle, nadziei, że kiedyś można będzie się z niego wydostać. To książka o trudnej przyjaźni i miłości. O przemocy. To książka, która pokazuje, że każdy z nas ma... powód by oddychać.

_____________________________________________________________________________

 Wszystkie Jasne Miejsca 

Jennifer Niven

  Theodore jest zafascynowany śmiercią. Codziennie rozmyśla nad sposobami, w jakie mógłby pozbawić się życia, a jednocześnie nieustannie szuka – znajdując – czegoś, co pozwoliłoby mu pozostać na tym świecie. Violet żyje przyszłością i odlicza dni do zakończenia szkoły. Marzy o ucieczce od małego miasteczka w Indianie i niemijającej rozpaczy po śmierci siostry.
  Kiedy Finch i Violet spotykają się na szczycie szkolnej wieży – sześć pięter nad ziemią – nie do końca wiadomo, kto komu ratuje życie. A gdy ta zaskakująca para zaczyna pracować razem nad projektem geograficznym, by odkryć „cuda” Indiany, ruszają – jak to określa Finch – tam, gdzie poprowadzi ich droga: w miejsca maleńkie, dziwaczne, piękne, brzydkie i zaskakujące.
 Cóż, to kolejna z niewesołych książek - ale chyba właśnie takie są najlepsze. Bo wywołują w nas emocje i uczucia, jakich nie doświadczamy na co dzień. I taka właśnie jest książka Wszystkie Jasne Miejsca. Porusza każdą strunę w naszym ciele. To jest książka o depresji, o bólu po stracie bliskiej osoby. Są w tej książce elementy humorystyczne, ale mimo tego gwarantuję Wam, że poleją się łzy. Ta książka jest niejednoznaczna.  Jest smutna, dziwaczna, piękna i zaskakująca. Dokładnie taka, jak życie.

_________________________________________________________________________________


 Maybe Someday 

Colleen Hoover 


  On, Ridge, gra na gitarze tak, że porusza każdego. Ale jego utworom brakuje jednego: tekstów. Gdy zauważa dziewczynę z sąsiedztwa śpiewającą do jego muzyki, postanawia ją bliżej poznać. 
  Ona, Sydney, ma poukładane życie: studiuje, pracuje, jest w stabilnym związku. Wszystko to rozpada się na kawałki w ciągu kilku godzin.
  Wkrótce tych dwoje odkryje, że razem mogą stworzyć coś wyjątkowego. Dowiedzą się także, jak łatwo złamać czyjeś serce…

 Ta książka jest pełna sprzeczności. Mamy tutaj idealną parę, miłość, poukładane życie i nagle pomiędzy nich wkracza ona, ta trzecia. Miłosny trójkąt. To nie może skończyć się dobrze. Bo cokolwiek by nie wybrała, i tak postąpi źle. To jest książka o skrupułach i moralności. Bo lepiej jest postąpić egoistycznie i wybrać swoje szczęście, czy szczęście kogoś innego? Jest tutaj rozdarcie pomiędzy tym, czego chcemy, a tym, co być powinno. 
  Pamiętacie, jak parę miesięcy temu na liście bestsellerów mogliśmy znaleźć Hopeless Colleen Hoover? Kolejna książka tej autorki, właśnie Maybe Someday, też porusza trudne tematy, przez co czyta się ją z zapartym tchem. 
  W książce macie też listę piosenek stworzonych do Maybe Someday. 
 Ta książka jest magiczna. Nietuzinkowa. Prawdziwa i życiowa.
 I zdecydowanie ja polecam.

_________________________________________________________________________________


Złodziejka książek
 Markus Zusak

  Liesel Meminger swoją pierwszą książkę kradnie podczas pogrzebu młodszego brata. To dzięki „Podręcznikowi grabarza” uczy się czytać i odkrywa moc słów. Później przyjdzie czas na kolejne książki: płonące na stosach 
nazistów, ukryte w biblioteczce żony burmistrza i wreszcie te własnoręcznie napisane… Ale Liesel żyje w 
niebezpiecznych czasach. Kiedy jej przybrana rodzina udziela schronienia Żydowi, świat dziewczynki zmienia się na zawsze…
  Nigdy nie rozumiałam fenomenu tej książki - aż wreszcie nadszedł ten moment, kiedy ją przeczytałam. I zrozumiałam.
  Akcja Złodziejki książki dzieje się w czasach drugiej Wojny Światowej. W Niemczech. Są to czasy niepewne. Ta książka pokazuje, że nie wszyscy Niemcy byli mordercami, że byli też tacy, którzy działali wbrew prawu. I ukrywali Żyda w swoim domu, na przykład. 
  Były takie momenty, kiedy czytałam tę książkę z uśmiechem na ustach. Bo doskonale rozumiałam i znałam uczucia Liesel, kiedy widziała bibliotekę pełną książek. Kiedy czytała. Czułam się, jakby w tej książce zostały napisane wszystkie uczucia, których ja nie potrafiłam wyrazić.
 Złodziejka książek to książka o przyjaźni i miłości w przyjaźni. Cieszę się, 
że Markus Zusak nie umieścił tam kolejnej łzawej, melodramatycznej miłości.  
Mamy tam coś o wiele cenniejszego. Przyjaźń, za którą można oddać życie.
  Gwarantuję, że uśmiejecie się przy tej książce bardzo. A może nawet
 będziecie płakać. Tak, czy inaczej, polecam ją każdemu.


______________________________________________


A wy? Jakie są wasze ulubione książki tego roku?


   Jakiś czas temu powiedziałam sobie, że w te święta zrobię jakąś wegetariańską potrawę, która będzie smaczna, wegetariańska, zdrowa, ni...

Blogmas 4/15 - Robię wegański pasztet!


   Jakiś czas temu powiedziałam sobie, że w te święta zrobię jakąś wegetariańską potrawę, która będzie smaczna, wegetariańska, zdrowa, nieskomplikowana i naprawdę prosta, bo, jak mojego kota kocham, jestem totalną sierotą jeśli chodzi o gotowanie. Do moich kuchennych osiągnięć należy to, że przegotowałam jajka, aż zrobiły się sine. A kiedyś nawet próbowałam zrobić mochi, czyli japońskie albo chińskie (w każdym razie azjatyckie) kluski. No niby przepis był prosty, ale potem musiałam zeskrobywać mieszankę mąki i wody z blatu. Myślicie, że to już koniec moich kuchennych przygód? Nie! Ale pozwolę sobie odejść z resztką godności i już przechodzę do tematu. Weszłam na stronę Jadłonomia i znalazłam przepis na pasztet z fasoli. Był dokładnie taki jak szukałam i tylko miałam nadzieję, że dam rade go zrobić. O, tutaj macie link.
   Oczywiście w swoim lenistwie i niezachwianej pewności siebie przepisałam tylko te czynności z mojego przepisu, które wydawały się ważne. Reszty miałam się domyślić. 

 Co zrobiłam najpierw

   Na początek włożyłam dwie szklanki fasoli do garnka z letnią wodą, żeby się namoczyło przez noc.



   Na drugi dzień ugotowałam tą fasolę, usmażyłam cebulę, jabłko i czosnek na patelni. 



   Przygotowałam sobie przyprawy. Oczywiście popełniłam ten sam błąd, co zawsze. Zapomniałam wcześniej sprawdzić, czy mam wszystkie składniki. Nie miałam płatków owsianych. Więc, żeby jeszcze bardziej utrudnić sobie moje życie, wzięłam płatki musli i wydłubałam z nich jakieś śmieci, czyli płatki kokosa i suszone owoce. I tutaj taka moja mała inicjatywa - rodzynki.



   Kiedy wszystko już się ugotowało, przyszła pora na mielenie. Okazało się, że gdybym włożyła wszystkie składniki do miksera, on by się rozwalił. Więc (z małą pomocą) użyłam maszynki do mielenia mięsa. Doprawiłam. I włożyłam do piekarnika, a raczej moja mama włożyła, bo ,,Nie będziesz sama używała tego piekarnika, jeszcze cały dom podpalisz''. I słusznie. 
   Trochę się tam ten pasztet podpiekł i wyjęłam go wcześniej, żeby się nie spalił. Spróbowałam i powiem wam, że nawet zjadliwe. I nawet dobre. Pasztet z wierzchu trochę się kruszy, ale kto by się tym przejmował? Jest pycha!

 Całą Polskę ogarnął sportowy szał. Przeciętne zjadaczki chleba i zapracowane matki wbijają się w swój podziurawiony dres, który chyba jes...

3 dobrych trenerów, którzy nie są Ewą Chodakowską



 Całą Polskę ogarnął sportowy szał. Przeciętne zjadaczki chleba i zapracowane matki wbijają się w swój podziurawiony dres, który chyba jeszcze pamięta lata dziewięćdziesiąte i robią te przysiady jak pan Bóg nakazał (w tym przypadku Ewa Chodakowska). I sapie przy tym jak dziecko McDonaldsa czekające w kolejce po Happy Meal. I naprawdę nie ma w tym nic złego, bo przecież sport to zdrowie. Tylko, nie wiedzieć czemu, te sportowe świry upodobały sobie Ewę Chodakowską i są gotowe rzucić się i obsmarować każdego, kto obrazi ich boginię idolkę. A jej ćwiczenia nie są jakieś niesamowite, w sieci można znaleźć setki takich samych. A poza tym jej ćwiczenia obciążają niektóre stawy, na przykład kolanowy. No i jeszcze ten uspokajający głos Chodakowskiej. Serio, kiedy po raz tysięczny słyszy się: ,,Nie obciążaj odcinka lędźwiowo-krzyżowego'' albo ,,Możesz więcej niż podpowiada ci twój umysł'', przekleństwa same cisną się na usta. Już od kilku miesięcy nie ćwiczę z Chodakowską, bo jej ćwiczenia okropnie mnie nudzą i w większości są dla początkujących. Więc, drodzy czytelnicy, rzucam Wam rękawicę i przedstawiam 3 dobrych trenerów, którzy nie są Ewą Chodakowską. Do dzieła!



1. Rebeca-Louise z XHIT 

  Prawie wszystkie moje treningi spędzam z XHIT w towarzystwie Rebeci-Louise. Dlaczego? Za pozytywne nastawienie. Można powiedzieć, że Rebeca jest całkowitym przeciwieństwem Chodakowskiej. Zamiast mówić uspokajająco, ona krzyczy: ,,Weź się w garść!'' i dla mnie to jest naprawdę ogromna motywacja. Na kanale XHIT są pełne treningi, ale większość to filmiki na poszczególne części ciała, co jest dla mnie ogromnym plusem, bo sami możemy ułożyć sobie trening. Są ćwiczenia dla mniej lub bardziej zaawansowanych. Trening na nogi? Nie ma problemu! Do wyboru, do koloru - są filmiki pięciominutowe i dwudziestominutowe. Za co jeszcze warto ćwiczyć z Rebecą? Za to, że ma ćwiczenia, jakich nie znajdziecie nigdzie indziej. Także tego, wbijajcie się w swój dresik i tutaj macie kanał XHIT.




2. Marta Henning z Codziennie Fit

 Tutaj coś zdecydowanie bliższego, bo Marta Henning. Na co dzień czytam obydwa blogi Marty - MartaPisze i CodziennieFit, a od kilku miesięcy ćwiczę z nią na kanale Codziennie Fit. Czasem tak sobie myślę, że czasami zdarzają się ludzie, którzy nas inspirują samym sobą. I tak najprościej opisać Martę. Kiedy patrzę na jej uśmiech, to wtedy ja też sama się uśmiecham, a kiedy widzę jej ćwiczenia, aż chce mi się ćwiczyć. Na jej kanale znajdziecie wiele różnorodnych treningów, ale polecam też zajrzeć na bloga, żeby nabrać motywacji i zacząć zdrowo gotować.
Kanał na Youtube. Blog.



3. Szymon Gaś z Gym Break

 Kolejny trener z Polski. Tutaj nie będę się zbytnio rozpisywać, powiem tylko tyle, że warto zajrzeć na jego kanał, bo jego treningi są mocne i mogą z nich korzystać zarówno mężczyźni, jak i kobiety. Te filmiki porządnie dają w kość i zapewniają zakwasy na drugi dzień początkującym.  Na kanale są głównie filmiki około dziesięciominutowe. A tak między nami, to najbardziej polecam trening brzucha, który naprawdę działa, jest krótki, ale bardzo mocny. Kanał GYM BREAK.




A wy? Macie jakichś sprawdzonych trenerów? 

 Gdzieś tam od zawsze lubiłam pisać. Kawałki wybranych karteczek zapełnionych zdaniami. Historiami. W wieku 10 lat napisałam mini powieść...

Blogmas 3/15 - Piszę KSIĄŻKĘ?!


 Gdzieś tam od zawsze lubiłam pisać. Kawałki wybranych karteczek zapełnionych zdaniami. Historiami. W wieku 10 lat napisałam mini powieść, z której się dzisiaj śmieję, ale to uświadomiło mi, że to chyba jest Wielkie Być Może (kłania się ,,Szukając Alaski'' Johna Greena). Nie będę was kłamać, wykręcać się. Kiedy biorę do ręki długopis dokładnie wiem, co mam robić, jak napisać, żeby to dobrze brzmiało. W tej kwestii skromność mnie opuszcza. Pani zawsze czytała na głos moje wypracowania na głos całej klasie, a od moich koleżanek padały słowa: ,,Sandra, może ty kiedyś książkę napiszesz". 

 Może.
 A teraz myślę: napiszę.
 Bo, widzicie, chcieć to móc.

 Jakoś zaczęłam się nad tym zastanawiać. Zeszłam z chmur i stanęłam na ziemi. Czas się wziąć do roboty.

 Tak, już zaczęłam pisać książkę. 
 Tak naprawdę mam kilka pomysłów, jeden siedzi w głowie już od ponad roku, ale ciągle coś zmieniam, przestawiam i boję się, że moje umiejętności nie są wystarczające i coś zepsuję. Ale niedawno wpadł mi od głowy nowy pomysł. I postanowiłam, że spróbuję, raz się żyje. I teraz ostro zabieram się do pracy. Kto wie, może coś z tego wyjdzie? 
 Nie chcę zdradzać za dużo, powiem tylko  tyle, że nie będzie elementów science-fiction, ani żadnej magii. Będzie pisana z dwóch perspektyw, dwóch przyjaciółek, które niby się znają, ale jednak nie do końca.
 Książka.
 Łał.
 Nie do wiary, nie?

 I tutaj małe słówko ode mnie: nie siedźcie na dupie i nie mówcie, że nie zrobicie tego, czy tamtego, tylko dlatego, że jesteście młodzi. Każdy wiek jest dobry, by zacząć. Podążajcie za marzeniami. Do roboty.

  Co kupić na prezent?  No, właśnie, większość z nas zadaje sobie to pytanie. Jeśli właśnie chcesz lecieć do sklepu, jeśli jesteś już w ...

Blogmas 2/15 - Co kupić na prezent?


  Co kupić na prezent?
 No, właśnie, większość z nas zadaje sobie to pytanie. Jeśli właśnie chcesz lecieć do sklepu, jeśli jesteś już w połowie drogi do drzwi po skarpetki na święta dla swojej dziewczyny, to poczekaj chwilę. Ja Ci pomogę.

 Oto rzeczy, które możecie kupić na prezent, nie będąc przy okazji znienawidzonym lub wyśmianym:





1. Book-light
Jeśli twój przyjaciel pochłania książki jak Garfield lazanię, to jest dla niego idealny prezent. Book-light to mała latarka, którą podpina się pod książkę. Nie jest droga, bo na allegro można ją kupić już za 30 zł!










2. Listy open-when
 Tutaj jest już trochę pod górkę, ponieważ taki prezent musisz wykonać sam. Listy polegają na tym, że piszesz np. ,,Otwórz kiedy... jesteś smutny'' i do koperty wkładasz coś, co twoim zdaniem poprawi nastrój przyjacielowi. Przy okazji będziesz mógł sprawdzić, jak dobrze znasz swojego przyjaciela :)






3. Jednorazowy zestaw kakao
 To też musicie zrobić sami. Ale spokojnie, to nie jest trudne. Wsypujecie kilka łyżeczek kakao do zamykanej probówki. Wsypujecie wybrane dodatki np. mini pianki, posypkę czekoladową. Moim zdanie jest ot naprawdę niedrogi, ale jednocześnie świetny i efektowny prezent. Idealny na zimę, przy okazji. 








4. Karnet na (...)
Jest taka strona wymarzony prezent, czy jakoś tak. Możecie tam kupić niedrogo (bo od 30 zł) karnety, gdziekolwiek chcecie. Na skok na bungee, grę w golfa czy paintball laserowy.  Jeśli Twój przyjaciel jest ekstremalny, to idealny prezent dla niego.




Obsługiwane przez usługę Blogger.